Nie ma dziś wolnych środków unijnych, które można by przeznaczyć na przebudowę łódzkiej Trasy W-Z - wynika z wypowiedzi rzecznika Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju. To istotne, bo - odkąd dwa tygodnie temu przygotowany przez Urząd Miasta kosztorys dla drugiego etapu okazał się o 114 mln zł niższy od najtańszych złożonych w przetargu ofert - władze Łodzi przedstawiały ewentualne zwiększenie dofinansowania jako jedyną szansę na dokończenie inwestycji.
- Byliśmy na ten wariant przygotowani. Prowadzimy rozmowy z MIR na temat większej kwoty dofinansowania z funduszy europejskich do 85 procent - komentował po otwarciu ofert pierwszy wiceprezydent Łodzi Marek Cieślak. - Z dotychczasowego przebiegu rozmów wynika, że powinniśmy takie dofinansowanie dostać, zatem nie wydamy żadnej dodatkowej złotówki z budżetu miasta - twierdził urzędnik. Był tak pewien przyznania miastu pieniędzy, że nie chciał mówić o planie awaryjnym na wypadek odmownej decyzji MIR.
Rzecznik ministerstwa Piotr Popa potwierdza, że od początku marca trwa wymiana korespondencji na temat zwiększenia dofinansowania. Optymizm M. Cieślaka okazuje się jednak nieuzasadniony. - Obecnie projekty znajdujące się na liście projektów indywidualnych w ramach działania 7.3 "Transport miejski w obszarach metropolitalnych" PO IiŚ w całości wyczerpują dostępną alokację dla sektora. Oznacza to, że możliwość zwiększenia poziomu dofinansowania UE dla projektów z sektora transportu publicznego będzie uzależniona od dostępności środków w wyżej wspomnianym działaniu - mówi "Rynkowi Kolejowemu" rzecznik MIR.
Sytuacja ta może jeszcze, co prawda, ulec zmianie. Ministerstwo na bieżąco monitoruje sytuację w poszczególnych projektach. - W przypadku pojawienia się dodatkowych środków, umożliwiających podniesienie stopy dofinansowania dla poszczególnych przedsięwzięć, w tym dla projektu obejmującego trasę tramwajową Wschód - Zachód w Łodzi, wszyscy beneficjenci zostaną o tym niezwłocznie poinformowani - zapewnia P. Popa. Nie należy jednak spodziewać się specjalnego traktowania łódzkiej inwestycji pod tym względem: - Ewentualne wolne środki zostaną rozdysponowane z zachowaniem zasady równego traktowania beneficjentów - zapowiada rzecznik resortu.
- Nic nie wskazuje na to, że Łódź otrzyma tak ogromne pieniądze. Poziom zwrotów dotacji do ministerstwa musiałby zapewne w skali kraju sięgnąć miliardów - ocenia Tomasz Bużałek z Łódzkiej Inicjatywy na rzecz Przyjaznego Transportu. W dodatku, z powodu bardzo napiętego harmonogramu projektu, pieniądze musiałyby znaleźć się bardzo szybko. - Być może wykonawcy będą skłonni odpuścić nieco ze swoich marż, być może można zrezygnować z jakiejś części projektu. Sugerowałbym porzucić program włączonego do tego projektu tzw. inteligentnego systemu sterowania ruchem. Doświadczenie wskazuje, że tego typu rozwiązania są drogie i mało skuteczne. A założony w projekcie cel - priorytet dla tramwaju - można zapewnić prostszymi środkami, jak pętle indukcyjne czy fotokomórki - przekonuje ekspert IPT.
Należy dodać, że szanse na ewentualne pokrycie luki ze środków budżetowych miasta są znikome. Zgodę na taki krok w przededniu kampanii wyborczej musiałaby wyrazić Rada Miejska, w której od września ubiegłego roku prezydent Hanna Zdanowska nie ma większości. W dodatku sytuacja budżetowa Łodzi nie jest najlepsza (z powodu rosnącego zadłużenia kompleksową kontrolę miejskich finansów zapowiedziała niedawno Regionalna Izba Obrachunkowa).
Pod koniec 2012 roku władze Łodzi (również z powodu rozbieżności między kosztorysem a ofertami) postanowiły, że przebudowa Trasy W-Z będzie etapowana. Wymianę torowiska na odcinku zachodnim (ok. 4,2 km) oraz wschodnim (ok. 6 km) wraz z budową nowego odcinka na Olechów pozostawiono do realizacji w drugim etapie. Na pierwszy ogień poszedł zakontraktowany już i obecnie realizowany odcinek centralny (Kilińskiego - dworzec Łódź Kaliska). Ryzyko, że przebudowa Trasy W-Z ograniczy się właśnie do niego, należy dziś ocenić jako realne.