Męczyła mnie moja ukochana cobym przed śmiercią zabrał ją na paradę parowozów do Wolsztyna, uległem choć motłochu nade wszystko nie znoszę, zwłaszcza tzw MK.
Rzutem na taśmę znalazłem nocleg w Wielichowie, po czterech godzinach jazdy niespiesznej, z możliwością podziwiania widoków byliśmy na miejscu, a był to piątek 2 maja.
Po rozlokowaniu i ablucjach oraz opróżnieniu zbiorników pojechaliśmy do Wolsztyna.
I teraz ponieważ nie chce mi się poematów układać syntetycznie w podpunktach cały przebieg dwóch dni parowego święta.
To nie parada a raczej paradka, ledwo osiem maszyn. Najładniejsze to Ty z Pyskowic i parowozy czeski i słowacki. Czesi humorem i przyjaznym nastawieniem biją wszystkich zadętych ponuraków z misją na głowę.
Wieczorem tak piźdźiło że założyłem przezornie zabraną zimową kurtkę. Po powrocie ratowaliśmy się toruńską wiśniówką. Grupa nadętych oszołomów z dredami, ustawiała światełka i głośniki na pokaz wieczorny, skutecznie wpierdalając się w kadr za każdym razem. Czesi i Słowacy maszyny zostawili na zewnątrz naprzeciw nastawni. Zrobiło się ciemno a ja choć pamiętałem nie zabrałem statywu.
Sobota
Planowałem złapanie w trasie trzech pociągów. Rakoniewice, Ol12-7 podjechała, wysypali się pasażerowie i zaczął się amok. Hitem był kutas który zaparkował tira na placu ładunkowym pewnie MK. Pojechaliśmy na drogę cyknąć go na wyjeździe. Nie byliśmy pierwsi, ja zostałem Ewcia pojechała do lasu złapać go dalej. Chwilę przed odjazdem, na polnej drodze ukazał się biały dostawczak. Pojechaliśmy na śniadanko i do Stefanowa. Rozmowa z Panią, której syn ma prawo realizować swoje zainteresowania, wpierdalając się absolutnie wszystkim, pierwszy zwrócił jej uwagę nasz kolega ze Śląska, potem ja, potem maż Pani zwrócił mi uwagę że obrażam jego zonę. Jak schowałem aparat i byłem już gotów, zrezygnował.
Znów przyjechała Ol12. Po manewrach szlaban dalej zamknięty. Po odjeździe i otwarciu rogatek pogoń za pociągiem z Belgami jako prowadzącymi, przez wioski i dróżki średnio 110 km/h, tu doszedłem do wniosku zatrzymując siłą woli śniadanie, że gdyby żabcia miała lepszą furę, byłaby przednim piratem drogowym.
Zdążyliśmy.
Wróciliśmy na rynek na paradę zabytkowych pojazdów i to był gwóźdź programu, jedna z największych atrakcji tego dnia.
Wracamy na paradę.
Chaos jak zwykle.
Ludzi jak zwykle.
Bachory prują mordy, tatusiowie dźwigają je na barana, jakaż autoreklama, "tatuś Cię weźmie na barana . Inni tatusiowie piją szczyny z plastikowych kubków.
Tłok jak cholera.
Jakoś znajdujemy kawałek miejsca, nie sposób zrobić porządne zdjęcie bo zawsze w kadrze jest czyjaś ręka lub Pan z SOK w seledynowej lub żółtej kamizelce, muszą być ale czy nie mogą być mniej widoczni, jadą w tę i w tamta na szczęście trochę widać.
Komentator jak zwykle powinien się skoncentrować na płynie do zmywania naczyń, poziom komentarza knajacko chamsko infantylny mniej więcej na poziomie starszaków z przedszkola. Zgroza, kto go tu zaprasza.
Skończyło się, ruszył tłum do szczynopoju.
Jedziemy do Powodowa.
Już jesteśmy, Ewcik zostaje na stacji ja idę w pole.
Odpoczywam na słupku, słoneczko, sielsko, a tu idzie dwóch zasmarkańców i już zakładają te swoje kamizelki, po to aby w decydującej chwili wleźć w kadr.
Jedzie pociąg, o zgrozo stonka go ciągnie i znów Ol-12 to już przegięcie. Spotykam Daniela z Patrykiem, tak z tym Patrykiem, jedziemy razem do lasu na przejazd. Cykamy fotkę, są moi "znajomi" w kamizelkach, na odjeździe Żabcia wchodzi im w kadr, nikt nie mówi ani słowa, tylko czekałem na komentarz.
Wracamy coś zjeść, wszędzie ludzi jak by darmo dawali.
Jemy na jeziorem, polecam szybka obsługa jedzenie znośne.
Jedziemy na kwaterę i zrobić zdjęcia stacji wąskotorowej w Wielichowie i mostu na jakimś strumyku.
Wieczór, znów namówiony przez moją lepszą połowę zgadzam się na światło i dźwięk.
Żenada.
Żenada raz jeszcze.
A może ja mam kiepski gust.
Tatusiowie śmierdzący szczynami, które piją i szczynami które wydalają, za wszelką cenę muszą swoje potomstwo wepchnąć nieomal na scenę, spasione mamusie nie lepsze.
Pomysł całkiem ciekawy realizacja beznadziejna, opowieści rodem z talk show Jakuba W, przetykane pieśniami szansonistów z zespołu Audio-coś tam, może i ładnymi gdyby porządnie były nagłośnione.
Tzw. artyści w konwulsjach snują się wokół obrotnicy, bardziej przypominają tych z Nowego Orleanu, naćpanych po czubek rozpłaszczonego nosa koką z Kolumbii.
Oświetlenie zupełnie nie pasujące do klimatu, lasery i stroboskopy dobre są dla zasmarkanych gimbusów w dyskotece, naćpanych ekstazą, tu o wiele pozytywniejszy efekt można było uzyskać stosując miękkie oświetlenie, dużo pary i dymu, coś co tworzyłoby aurę tajemniczości, nie prezentację małoletnich spoconych ciał chwilę przed konsumpcją w zaszczanym kiblu.
Motłoch się cieszy a o to chodzi, tego od płynu nie było. Wracamy dokończyć toruńską. Niedziela, wiatr że łeb urywa, słonko kaprysi.
Zawody, kolejna żenada, jak zawody to dla wszystkich nie dla wybranych. Mało oglądających ten od płynu ryczy z ustawionych głośników, nasza Zula jak jeszcze była na tym łez padole była dowcipniejsza od tego typa choć nie umiała mówić. Idziemy do sklepu coś zjeść i w drogę, dość tego miodu.
W Rakoniewicach przypadkiem podczas robienia zdjęć fontanny, znajdujemy muzeum pożarnictwa, Pan który nas wpuścił za free, jest niesamowity, poraża wiedza i entuzjazmem, polecam każdemu, kto może w tym uroczym, czystym i sympatycznym mieście spędzić godzinę lub dwie.
Jedziemy do Nowego Tomyśla, na autostradę.
Płacimy 3 x 16 zł plus 9,90 zł, ciekawe za co.
W Strykowie jesteśmy szybko.
Od Strykowa do domu jedziemy 55 minut.
Zdaję sobie sprawę jak bardzo nienawidzę to miasto.
Szkoda że parowozy padły w Wolsztynie, trzeba się wybrać do Czech, tam przynajmniej ludzie są weseli, oczywiście o ile nie przyjadą polscy mikole, którzy są jak pluskwy, wyłażą zewsząd i są nie do zniszczenia, a większość jest zasmarkana i chodzi z rozdziawionymi japami, jak amerykańskie dzieci z biednego południa z kazirodczych związków które jedzą jabłka prze słomkę.
Post fatum, się okazuje że w sobotę i Sławek ze swoim synem wybrał się był, na paradę szumnie zwaną, szkoda że nie zadzwonił, ale obiecał udostępnić zdjęcia.
Dla Was z małym opóźnieniem Wasz ulubieniec Kpt.Nemo w stanie spoczynku.