Dzięki uprzejmości naszego kolegi Zbyszka Wrochny, i co tu ukrywać dzięki jego znajomościom, mogliśmy po raz pierwszy legalnie zwiedzić dawną lokomotywownię, dzisiaj Zakład Taboru.
Ogromne podziękowania dla dyrektora zakładów Pana Tomasza Abramczyka, który wyraził zgodę na tak tłumny najazd miłośników kolei.
Naszym przewodnikiem był niezmiernie sympatyczny Pan Zbigniew Jaros udzielając nam wszelkich informacji i cierpliwie znosząc dziesiątki pytań. Zwiedzanie zaczęliśmy od hali napraw lokomotyw elektrycznych, zaraz przy wejściu stała EU07-127 w nowym zielonym malowaniu, obok "byki" ET22-614, 724, 690 oraz 225 stojąca obok stanowiska do obtaczania zestawów kołowych bez "wywiązywania" niestety w dniu naszej wizyty nieczynnego.
Olbrzymie wrażenie wywarła na nas czynność montażu zestawu kołowego wraz z silnikiem do "byka", nawet patrząc na lokomotywę z bliska nie widać ogromu silnika trakcyjnego.
Następnie odwiedziliśmy lokomotywy spalinowe, wszędzie ruch, robotnicy krzątają się przy otwartych kadłubach, czuć charakterystyczny zapach smarów, nie tak aromatyczny dla miłośników jak dym z parowozu, ale zawsze wywołujący miłe wspomnienia.
Przeszliśmy na tory przed halą, gdzie stała przedstawicielka mojej ulubionej serii SM03-108.
Chłopcy rozeszli się we wszystkich kierunkach, Boguś pobiegł do czekających na złomowanie "gagarinów", ponieważ jest w trakcie budowy modelu. Chciał wykorzystać do maksimum okazję zrobienia z bliska jak największej ilości zdjęć detali ostoi i wózków.
Dołączył do niego Arek Rejter, który uparł się, że zrobi zdjęcie dachu, na szczęście udało mu się to wyperswadować, głównie chodziło o to byśmy wrócili w komplecie z wycieczki.
Szkoda tylu lokomotyw, niestety tu jest chyba kres ich żywota, "gagariny" stojące na uboczu to ostatnie w Łodzi, i niewielka jest szansa na ich powrót.
Zmarzliśmy trochę, bo choć dzień był słoneczny to temperatura była dość niska, więc udaliśmy do sali szkoleń.
Przyjął nas Pan Roman Kleszcz, cierpliwie objaśniając wcale niełatwe dla laika arkana sztuki prowadzenia lokomotywy elektrycznej.
Mieliśmy okazję "pojeździć" EN57, EU07, oraz ET22 oczywiście tylko wirtualnie, mimo to doszliśmy do wniosku, że zdecydowanie prostsze jest kierowanie samochodem osobowym i że praca maszynisty lekką nie jest, a z pewnością jest niezmiernie odpowiedzialna i niebezpieczna, biorąc pod uwagę chuligańskie wybryki które wielokrotnie zdarzały się na szlakach.
Już na zakończenie wstąpiliśmy do niewielkiej, ale nieźle zaopatrzonej biblioteki technicznej, gdzie oprócz wielu interesujących dla nas książek spotkaliśmy urodziwą pracownicę działu technicznego, która na widok tylu obcych "drabów" umknęła w pośpiechu.
Niecałe cztery godziny, a ileż wrażeń i rozmów z ludźmi tam pracującymi, a nie muszę nikogo przekonywać, iż najbardziej wzbogaca bezpośredni kontakt z człowiekiem.
Ostatnie chwile przed budynkiem dyrekcji, po drugiej stronie Boguś fotografuje na tle nastawni drezynę WM15, czas wracać, wsiadamy do samochodów i odjeżdżamy.
Jeszcze raz tą drogą chciałbym podziękować dyrekcji Zakładu Taboru w Łodzi, oraz wszystkim, którzy wykazali cierpliwość i podeszli z życzliwością do nas.
Relację spisał Paweł Radecki
Ciągnik akumulatorowy Foto: Bogumił Stejkowski
Cmentarzysko gagarinów Foto: Piotr Chorąży
EDK 90 Foto: Robert Wolski
ET22-225 Foto: Paweł Radecki
ET22-724 Foto: Bogumił Stejkowski
Hala napraw Diesli Foto: Robert Wolski
Jadowita zieleń stonki Foto: Robert Wolski
Mierzymy z Bogusiem gagarina Foto: Robert Wolski
Na kanale SM42-286 Foto: Robert Wolski
Od lewej: autor, Zbyszek, Pan Jaros(odwrócony),
Radek
i Piotrek
Pioterk trzymany przez Arka zdejmuje tabliczkę
Foto: Robert Wolski