Ustalenie terminu wycieczki na czternasty dzień lipca było dla mnie nieco przewrotne, zważywszy na obchodzone przeze mnie dzień wcześniej trzydzieste piąte urodziny.
Ale czego się nie robi dla dobrej zabawy, tym bardziej, że po rodzinnej uroczystości wylądowałem trzynastego na Kaliskim, w kabinie "stonki" o numerze 219, oczywiście w doborowym towarzystwie "Robsona" i "Kudłatego".
|
|
|
Kudłaty i Robert w
kabinie Stonki
Foto: Piotr Chorąży |
Pioterk - nasz
jubilat
Foto: Robert Wolski |
SM42-219 w peronach
stacji Łódź Kaliska
Foto: Piotr Chorąży |
Dwugodzinny sen nie ma żadnego sensu, więc po manewrach do pierwszej, udaliśmy się w miejsce codziennego zakwaterowania, w celu dokonania toalety i wymiany bielizny, a następnie o czwartej siedzieliśmy już w samochodzie.
Zbiersk osiągnęliśmy grubo przed czasem, więc zrobiliśmy mały rekonesans na tutejszej stacji. Skład, z którym mieliśmy jechać do Turku wyglądał okazale, gdyż stanowiły go trzy wagony z przesuwnymi ścianami, o długości trzydzieści trzy metry każdy, na sześciu transporterach. Zgromadzony na stacji tabor również sprawiał dobre wrażenie, toteż znaleźliśmy kilka tematów dla obiektywu.
|
|
Zbiersk
Foto: Piotr Chorąży |
Karol Waszak
podpina transportery do Lxd2-328
Foto: Piotr Chorąży |
|
|
Przed szopą
Foto: Piotr Chorąży |
Tankowanie
rumuna
Foto: Piotr Chorąży |
Tuż przed ósmą pomieszczenia ożyły za sprawą pracujących tu, na co dzień ludzi, a stację ożywiły odgłosy trzech odpalanych "rumunów". Nasz o numerze "328" sprawiał wrażenie maszyny mocno wyeksploatowanej, ale w opinii fachowców był maszyną najmniej zawodną.
Jej załogę stanowili mechanik (niestety zapomniałem jego nazwiska), oraz nasz zaprzyjaźniony kierownik pociągu Karol Waszak.
|
W kabinie Karol, jak
zawsze roześmiany
Foto: Piotr Chorąży |
Celem podróży jest niedawno wybudowana bocznica firmy produkującej meble dla szwedzkiego koncernu IKEA.
Jazda w kabinie "rumuna" to żadna sensacja, o czym każdy wie, więc opis wrażeń ograniczę tylko do naszego podziwu dla mechanika, który zaaranżował nam w czasie jazdy więcej fotostopów niż na niejednej imprezie dla miłośników. Stawaliśmy przy każdej okazji, gdy było tylko coś godnego obiektywów naszych aparatów.
|
|
|
Doczepa do Ogórka
Foto: Piotr Chorąży |
Na szlaku
Foto: Piotr Chorąży |
Mijamy budynki...
Foto: Piotr Chorąży |
|
|
|
..wsie...
Foto: Piotr Chorąży |
... i po pas brodzimy w
trawach
Foto: Piotr Chorąży |
Widok z rozpędzonego
rumuna
Foto: Piotr Chorąży |
Ciekawy jest również sposób, w jaki pociąg podstawia wagony na rzeczoną bocznicę, gdyż wagony są wpychane pod rampę z powodu braku możliwości zmiany czoła. Sto parę metrów składu jednak bez problemu znalazło się w wyznaczonym miejscu.
|
|
Pilot Karol
Foto: Piotr Chorąży |
U celu
Foto: Piotr Chorąży |
|
|
Wjeżdżamy w
nieprzenikniony gąszcz
Foto: Piotr Chorąży |
Rozładunek, czas wolny
Foto: Piotr Chorąży |
Ponieważ pociąg oczekuje na załadowanie wagonów, a trwa to około czterech godzin, uznaliśmy, iż czas ten możemy spożytkować inaczej niż siedząc na miejscu. Po uzyskaniu zgody od kierownictwa firmy na opuszczenie zakładu przez portiernię i bezproblemowy powrót tą samą drogą, postanowiliśmy udać się "na krokodyle".
Ile razy nieopodal przejeżdżaliśmy i ile razy obiecywaliśmy sobie zajrzeć w to miejsce, tego nikt już nie zliczy. Zawsze było spieszno gdzieś do Środy, Wolsztyna czy Śmigla, a "na krokodyle" innym razem. Nadszedł wreszcie ten inny raz i mamy szansę zobaczyć, co naprawdę dzieje się na kolei elektrowni "Adamów" w Turku.
Z naszego miasta do Turku jest zaledwie siedemdziesiąt kilometrów, a jednak nigdy nie starczało czasu na odwiedzenie tego miejsca. Zresztą jak się okazało kolega Karol, który bywał tu setki razy również nie miał sposobności odwiedzić kolei Elektrownii Adamów. Zelektryfikowana linia kolei zakładowej wychodzi z terenu elektrowni w kierunku wschodnim. Po kilkuset metrach rozgałęzia się na dwie linie, z których najdłuższa biegnie około dwudziestu kilometrów na północ w okolice miejscowości Chylin, a nieco krótsza po około pięciu kilometrach przebiegu w kierunku wschodnim rozwidla się również na północ pod Bogdałów i południe w okolice miejscowości Słomów Kościelny. Nasze poznanie z tą koleją rozpoczęliśmy od podejścia do linii w okolicach mostu nad rzeką Teleszyną gdzie napotkaliśmy dobrze nam znany wózek motorowy WM10 należący do sekcji drogowej Elektrowni Adamów. Niesłychanie miły mechanik wózka opowiedział nam pokrótce o ruchu na tej sieci kolei, ale naszą rozmowę przerwał nadjeżdżający z kierunku Chylina skład z lokomotywą o numerze dwanaście.
|
|
|
WM10 na moście
Foto: Piotr Chorąży |
Portret WM10
Foto: Piotr Chorąży |
Spotkanie z Krokodylem
Foto: Piotr Chorąży |
Ponieważ linie na wszystkich kierunkach są jednotorowe, i brak jest mijanek, wymusza to ograniczenie w ilości składów na danym kierunku do dwóch, z których jeden porusza się w kierunku próżnym, a drugi czeka na ładowni na zwolnienie szlaku w kierunku ładownym. Nasza rozmowa z obsługą "wuemki" przerywana była, co kilka chwil zjeżdżającym ze szlaku składem, to znów wyjeżdżającym na ładownie po urobek. I tak przewinęły się lokomotywy o numerach dwa, pięć i wspomniana dwunastka
|
|
Co chwila nowa lokomotywa
Foto: Piotr Chorąży |
I jeszcze jedna
Foto: Piotr Chorąży |
W jednej z nich, konkretnie dwójce mechanik zagadnięty o jazdę w kabinie odparł, że jeśli nic nie wyskoczy, a będzie wracał po ładunek, to nas zabierze. Jaka była nasza radość gdy po dwudziestu minutach oczekiwania siedzieliśmy w kabinie "krokodyla".
|
|
Karol i Robert w kabinie
Krokodyla
Foto: Piotr Chorąży |
Nasz v-ce prezes w
siódmym niebie
Foto: Robert Wolski |
Bez najmniejszych problemów sympatyczna załoga odpowiadała na nasze pytania i opowiadała nam o pracy na tej ciekawej kolei. Tak w ciągu zaledwie kilkunastu minut znaleźliśmy się na ładowni w miejscowości Bogdałów, gdzie okazało się, iż składy inaczej niż w Koninie, nie są wpychane pod koparkę, a jedynie pod rampę załadowczą, do której węgiel dostarczany jest transporterami z odległej odkrywki. W ten sposób tory ułożone są na stałe a jedynie transportery przesuwają się wraz z koparką. Teraz wyjaśniło się, czemu lokomotywy z NRD, pracujące na tej kolei, mają zdemontowane boczne odbieraki.
Na ładowni okazało się, iż wiozący nas maszynista kończy pracę na dziś i nie wraca już w miejsce, z którego nas zabrał, więc drogę powrotną odbyliśmy w kabinie "trzynastki", której maszynista był trochę mniej wylewny, ale bynajmniej nie przeszkadzała mu nasza obecność. I tak przy "ochach" i "achach" dobiegł kres naszej podróży, gdyż dotarliśmy w okolice nastawni, gdzie wysiedliśmy z lokomotywy.
|
|
Widok z okna na szlak
Foto: Piotr Chorąży |
Robert w niebezpiecznej
pozie
Foto: Piotr Chorąży |
|
|
Trzynastka całkiem
szczęśliwa
Foto: Piotr Chorąży |
Trzynastka ze składem
Foto: Piotr Chorąży |
Nastawnia przy samej elektrowni jest prawdopodobnie mózgiem całego systemu kolejowego i stąd odbywa się kierowanie cyklem dowozu węgla.
Nasz powrót do składu wąskotorowego okazał się jak najbardziej trafiony, gdyż właśnie kończył się załadunek wagonów i po kilkudziesięciu minutach jechaliśmy w "rumunie" w drogę powrotną do Zbierska. Po drodze jeszcze kilka fotostopów, bo z tej strony jest lepiej "pstrykać" i zakończywszy podróż koleją w Zbiersku, pożegnaliśmy się z naszymi przewodnikami.
|
|
|
Wyjeżdżający rumun z lotu
ptaka
Foto: Piotr Chorąży |
Powrót przez gęstwinę
Foto: Piotr Chorąży |
Tyle widać z rumuna
Foto: Piotr Chorąży |
|
|
|
Fotostop przy szczątkach
wiatraka
Foto: Piotr Chorąży |
|
Wreszcie w domu
Foto: Piotr Chorąży |
Resztę drogi przebyliśmy autem. Po drodze krótki postój w Poddębicach, gdzie udaje nam się trafić "prywaciarza" ze "sputnikiem" na czele. Niestety warunki świetlne były już bardzo złe i nie pozwoliły na wykonanie poprawnej fotki.
Tak po paru godzinach byliśmy z Robertem w domu. Zmęczeni, ale jakże zadowoleni, z tak obfitej we wrażenia wycieczki, obiecaliśmy sobie jak zwykle, że następnym razem to na "Krokodyle" pojedziemy na cały dzień.
A warto!!!
Pierwsza część traktatu w kilku zwojach o Zbiersku, autorstwa Piotra Chorążego. Zdjęcia: Piotr Chorąży, Robert Wolski
|