Nawigacja
Ostatnie Obrazy
Najnowsze video
TEM2-294 w akcji
ST44-1113+SM42-693...
ST44-172, Nurzec
ST44-1109 Sycze
Targi Hobby Pozna...
M62M-014
Euronaft
SU46-041
ST44-2046
ST44-2026+ST44-2050
Ostatnie artykuły
Salon Hobby 2015 czy...
Rogowskie Impresje
Pobiedziska i Trybun...
Żnin 2015
Kolejna solówka
Aktualnie online
Gości online: 17

Użytkowników online: 0

Łącznie użytkowników: 26
Najnowszy użytkownik: kareks
Ostatnie komentarze
Teenage agv.gpus.lkm...
Impetigo: xyy.gxwb.l...
[url=http://hydroxyc...
[url=http://augmenti...
Confident tqs.huwh.l...
[url=http://buycloni...
Osler ksv.zpen.lkmk....
However, onb.ieol.lk...
Has vyw.mjbk.lkmk.eu...
[url=http://viagra96...
Kalendarz
Po Wt Śr Cz Pi So Ni
    1 2 3 4 5
6 7 8 9 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31    
Urodziny Urodziny:
Nawigacja
Artykuły » Wycieczki » Kłodzko i Głuchołazy
Kłodzko i Głuchołazy

PROLOG

I nastał dzień ósmy miesiąca grudnia, pogoda wielce jak na miesiąc spotkania jesieni z zimą korzystna, jedziemy całą grupą na imprezę do Kłodzka, ale wcześniej odwiedzimy Głuchołazy, gdzie jak niewielu wiadomo, otwarciu przejścia kolejowego z naszymi południowymi sąsiadami, towarzyszyć będzie wizyta parowozów, polskiego Tkt48-18, i czeskiego serii 464-202.
Planowy wyjazd szesnasta zero-zero, jak to w życiu bywa, trochę nam się poślizgnęło, do mnie Kuba zabrawszy Piotrka podjechał około 16.30, potem jeszcze zajrzeliśmy do Kuby, któren w dogodniejszy strój przyodziać się musiał i około osiemnastej podjechaliśmy do Radka, mającego piekło i szatany w oczach, zasiadamy i w drogę.
Po chwili w Pabianicach już byli, Zvolacka z jego drużyna zgarnęli i w noc ciemną podążyli.
Początek naszej podróży obfitował w chwile grozy spowodowane walką z alarmem w nowym aucie Kuby, który nijak nie dał się wyłączyć, i po kilkuset metrach zatrzymywał skutecznie auteczko. Każde zatrzymanie kończyło się walką o uruchomienie.
Nagle na szosie wyrasta przeszkoda, w postaci policyjnego poloneza, Piotrek próbuje przekonać policjanta, aby nas przepuścił, niestety opodal, TIR się wywrócił, dźwig do jego uniesienia okazał się zbyt mały, i którąś godzinę już czekają na coś bardziej odpowiedniego.
Słuchamy wskazówek młodego stróża porządku, i nadkładamy kilkanaście kilometrów. Pozostawiamy wstęgę szos za nami, nic dziwnego, że zgłodnieliśmy, na pierwszy popas w wielce urokliwym miasteczku Wieluń stanąwszy, po okrążeniu rynku i zasięgnięciu informacji u małoletnich tubylców.
Nazwy gospody nie pomnę, dość powiedzieć, że każdemu ją polecić możemy, bo i jadło niezgorsze, i obsługa nadobna, a pomylić nie sposób, bo jedną bodajże w rynku jest. Zeszło nam na rozmowach Polaków, filozoficzno-fizjologicznych, z trudem ociężałe członki zebraliśmy. Dalej droga wiodła nas prosto do celu, kilka zatrzymań, na sekundę, tankowanie, umęczonych ciał, rozprostowanie.
Czas upływał beztrosko, bo Radek zabrał płyty i muzykę nam serwował, z lat naszych szczenięcych, a to Deep Purple, a to bardziej współczesny Rammstein, i tak w ekstazie niejakiej jechalim sobie w świat.
Nysa, jedno słowo i już jesteśmy na dworcu, a tu "stonkowisko" - kilka sztuk SM42, jedna SP42 i rodzynek SM30, ogarnia nas szał robienia zdjęć, na płocie, na zwrotniku, wszędzie stawiamy aparaty, jako że statyw jeden i to w bagażniku. Trochę dziwnie na nas patrzą, jeszcze dziwniej, gdy wspominamy o przyjeździe pociągu prowadzonego parowozem.



Kliknij by powiekszyć

Nysa inaczej
Foto: Piotr Chorąży


Wieczorny chłód, przegania nas ze stacji. Nie wiadomo kiedy, do Złotego Stoku wjechaliśmy, błądząc w poszukiwaniu pensjonatu, w którym mieliśmy złożyć strudzone członki na spoczynek. Północ już bliska demony zewsząd zleciały w dolinę, wichru zawodzeniem dusze na manowce zwodząc, w popłochu w ściany uciekamy, odejdź nas maro.
Zmęczeni myjemy się w pośpiechu, eliksiru zapomnienia łyk przed snem, noc nas obejmuje na kilka godzin.


AKT I


Świt, a raczej za piętnaście siódma, padło na mnie wypróbować natrysk, a dokładniej temperaturę wody, dzielnie obnażywszy się wchodzę pod siteczko, odkręcam kran, na chwilę zatyka mnie, niektóre części ciała nieprzyzwoicie się kurczą, zakręcam wodę, namydlam się i znów, leci cieplejsza, przetarłem szlak, dla innych, po minucie woda już nie jest chłodna, przeciwnie zaczyna parzyć, dokonawszy ablucji, z uwielbieniem spoglądam na swe lico, i wracam do pokoju.
Ostatni wstaje Kudłaty marudząc, że to środek nocy, ale nie ma wyjścia, jedziemy łapać "tekatkę" jadącą na otwarcie przejścia, ruszamy, w dzień dopiero zdajemy sobie sprawę z uroku miejsca naszego pobytu, niesamowite okolice.
Zvolacki z Wojtkiem mają dojechać na imprezę, ot miłości, zwodnicze oszołomienie. W drodze do Paczkowa stajemy by sfotografować wschód słońca, oby dane nam było wschodów takich tysiącami doświadczyć. Patrzymy w ciszy na niebo rozpalone, czując niewysłowiony spokój.


Kliknij by powiekszyć

Wschód słońca nad Paczkowem
Foto: Paweł Radecki


W Paczkowie zostajemy na ziemię z chmur sprowadzeni, Pan w nastawni zdziwiony jest informacją o mającym jechać parowozie, jego towarzyszka dzwoni po okolicznych posterunkach, i dopiero odnajduje zaginiony pociąg w Kamieńcu Ząbkowickim, dziękujemy za informację.
Pomykamy na urokliwy zakrętas opodal, gdzie pierwsze ujęcie wykonać mamy, i oto zanim Kuba zdążył rozstawić, statyw i kamerę, pociąg wypadł zza zakrętu z prędkością ekspresu, nic dziwnego w Głuchołazach miejscowi notable z nogi na nogę przestępując z pewnością niezadowolenie manifestowaliby z powodu spóźnienia.
Biegniemy do samochodu, a ten gad nie chce pozwolić się uruchomić. Kuba chłopiec dobrze ułożony, zaczyna słów obraźliwych używać, kierując je pod adresem producenta, rzecz to poważna.
Udało się, jedziemy do Nysy, tam snując się po peronie czekamy na przyjazd pociągu, trochę zdjęć "rumuna" samotnego i "polsata", ogólnie pusto, gdzież ta wczorajsza obfitość. Jedzie, pstryk, pstryk, i dalej.
Dołącza do nas nasz druh, z Bytomia, Marcin Turko, razem jedziemy, zatrzymując się w polu na przejeździe, domek dróżnika niezwykle urokliwy, dźwięk dzwonka, zdziwiona Pani bez mrugnięcia zamyka zapory, prawdziwe jak za dawnych lat. Jedzie, pstryk, pstryk i dalej kierunek Głuchołazy.
Na miejscu zajmujemy dogodną pozycję, w samą porę, właśnie nadjeżdża nasza wyczekiwana tekatka. Już w peronach, opada podniecenie, trochę zdjęć "stonki" z wagonami do przewozu samochodów, drepczemy na przejazd od czeskiej strony, a tam monsieur przyjazd nam oznajmia, ale za pół godziny. Czekamy dyskutując z Radkiem na różne tematy, i obserwując nieliczną grupę miłośników kolei.
Po krótkiej obserwacji dochodzimy do wniosku, że są to ludzie o skrzywionej psychice. By posiąść upragnione zdjęcie gotowi są zginąć pod kołami pociągu, lub wejść w konflikt ze światem całym.
W oddali słychać gwizd parowozu jakże inny od naszych maszyn, tak zwani miłośnicy pełzną wzdłuż toru w stronę, z której ma nadjechać, psując kompozycję większości stojących cierpliwie na przejeździe, po kilku słowach, których przez delikatność nie przytoczę, zalegają w rowie.
Dym zwiastuje przybycie, jest wychodzi pięknym łukiem, majestatycznie, równie szybko jak nasz, piękny, ciągnie kilka wagonów wypełnionych, naszymi braćmi z południa. Na końcu, na haku spalinowa lokomotywa 751335-1, której obecność jak pokaże moja opowieść nie do końca uzasadnione jest.
Już w peronach, opada podniecenie, nasuwa się refleksja, ich pociąg jest żywy, ludzie na peronie, czeskie piwo, pamiątki, pocztówki, wydawnictwa, okolicznościowe datowniki, inny świat, nasi notable ponurzy jak noc w październiku, pociąg pusty.
Oficjalna część, skończona chwila zabawy, publiczność oblega czeski parowóz, skutecznie uniemożliwiając zrobienie zdjęcia, i o ile do gapiów mieć pretensji nie sposób, to tzw. miłośnicy mogą doprowadzić do pasji, robiąc kilkanaście minut zdjęcie sprzęgu lub czegoś tam.
Cierpliwość nasza jak eter ulatnia się, a tu bach, wjeżdża druga czeska spalinówka 749107-9, która to przyjechała po owe wagony do samochodów przewozu naznaczone, nasza stoneczka je lekko wyciąga ze stacji, czech się podczepia i pod semafor.


Kliknij by powiekszyć Kliknij by powiekszyć Kliknij by powiekszyć Kliknij by powiekszyć

Piękny czeski parowóz w Głuchołazach
Foto: Kuba Sikora

Czeski spalinowóz serii 749
Foto: Kuba Sikora

A tutaj inny serii 751
Foto: Kuba Sikora

Szynobus po czesku
Foto: Kuba Sikora


Nie koniec to atrakcji, z daleka widzimy wjeżdżający w peron czeski szynobus, szok jednak zanim się ocknęliśmy odjechał w siną dal.
Nasi goście potrafią się bawić, tańce śpiewy recytacje, a absolutnym hitem są ubrani w mundury z różnych epok pogranicznicy, od dawnych aż po bardziej współczesne, wszyscy uprzejmi, chętnie pozują do zdjęć, inny świat, to ludzie podchodzący z dystansem do hobby, potrafiący się bawić.
Wodowanie czeskiego parowozu, z czeskiego wozu strażackiego, ot, co jeśli bierze wodę to chyba tylko w ramach rezerwy ma spalinówkę, impreza powoli dobiega końca w kłębach pary odjeżdża nasz parowóz, ostatnie wdechy cudownie podniecającego dymu, i znów w drogę. Tym razem prowadzi Piotrek, Kuba będzie filmował, gonitwa, pośpiech esencja życia, jeden postój, drugi, za nami dzielnie podąża entuzjasta z W-wy, znany nam z innych imprez, ta sama trasa tylko w drugą stronę, znów Nysa, miejscowi proponują, że pokażą nam świetne miejsce do robienia zdjęć, rwiemy ile fabryka dała, łamiąc sporo przepisów, pociecha, że ani razu nie naraziliśmy nikogo prócz siebie na niebezpieczeństwo.


Kliknij by powiekszyć Kliknij by powiekszyć

Tunel
Foto: Piotr Chorąży

Like a western
Foto: Piotr Chorąży


Sympatyczni ludzie, prawdziwi miłośnicy, po kolejnej sesji rozjeżdżamy się, Zvolack ze swa grupą znów nam się zapodział, widziany w Głuchołazach, odnajdujemy się w Kamieńcu Ząbkowickim, gdzie nasz parowóz, przed niedzielna imprezą na obrządzanie się udał, by potem w Kłodzku nocować.
Kręcimy się po lokomotywowni, nikt nam nie zwraca uwagi, mało tego pracownicy podpowiadają nam gdzie pojechać by z pięknym ceglanym wiaduktem w tle zdjęcie zrobić. Wchodzimy do szopy, robiąca wrażenie przesuwnica i mnóstwo "rumunów", może nie taki rzadki to widok, ale na mnie robi wrażenie, podobnie jak i cała okolica.


Kliknij by powiekszyć Kliknij by powiekszyć

Rumuny w Kamieńcu Ząbkowickim
Foto: Piotr Chorąży

Przed szopą w Kamieńcu
Foto: Piotr Chorąży


Wyjeżdżamy w stronę miejscowości Suszki, gdzie się ony wiadukt znajduje, schodzimy drogą wśród pól na tory, czekamy cierpliwie, Kudłaty ze Zvolinka na górze my na dole, coś jedzie, tylko "kibel", w oddali światła, zgadywanka, co to, żaden z nas nie zgadł, pędzi "rumun" tak na oko gna dobrze ponad osiem dych na godzinę, pozostawia tylko kurz. Słychać gwizd, i już jesteśmy posiadaczami zdjęć Tkt48 pod ceglanym wiaduktem.
Wracamy, gdy przechodzimy obok gospodarstwa pies biegający po podwórku zaczyna ujadać na nas, Maciek podchodzi do niego i już po chwili groźne zwierzę okazuje się niesamowitym pieszczochem, Zvolinka przez oka siatki głaszcze go po brzuchu.


Kliknij by powiekszyć

Zvolinka i pies pieszczoch
Foto: Paweł Radecki


Postanawiamy odrobinę odpocząć od kolei, ale czy można, jedziemy do Srebrnej Góry, kontemplować widoki, oraz szukać śladów kolei sowiogórskiej.
Zmierzcha, jesteśmy na wiadukcie przerzuconym nad otchłanią, jak się wydaje, jedziemy dalej, Zvolack wjeżdża na nasyp, pozwala mu na to konstrukcja samochodu, od tej pory jedziemy razem a jakoby osobno, brnie coraz dalej, w pewnym momencie dochodzi do krzyżowania tras naszego samochodu i Maćka na kamiennym wiadukcie, chwilę jedziemy obok, Maciek znika czekamy na niego na wiadukcie, który już odwiedziliśmy, jest w dole malutki jak kropka, niestety musiał się wycofać, teren był zbyt grząski, nawet dla jego Pajero. Razem jak syjamskie siostry, serpentyną krętą jak życie, zagłębiamy się w mrok. Późno, czas na kolację, Kuba dzwoni do swego taty, który mieszka niedaleko, i dostaje namiar na mały, ale sympatyczny lokalik w Kłodzku. Restauracja, w której jedliśmy w Wieluniu też polecona przez niego była, za co podziękowania należą się.
Chwilę czekamy na miejsca, i zamawiamy różne specyjały, Zvolacki pizzę, reszta coś, co zwie się "patelnia", i tak Piotrek z Radkiem prowansalską biorą, ja gorgonzellę, Wojtek teve.
Piwko się ma rozumieć, czas płynie w miłej atmosferze, wreszcie jest jedzonko, i tu nam opadają szczęki, przednie jest, lecz w ilościach, które mnie i Kudłatego nawet zmogły i trochę więcej niż pół udało się zjeść, a ciężkość w ciała nasze wpełzła.
Wracamy zmęczeni, ale niezmiernie zadowoleni, bogatsi w wiedze o konieczności upuszczenia zimnej wody, w celu posiadania ciepłej, kąpieli zażywamy, grzecznie się do łóżek kładąc, odwiedza nas Maciek i razem smutek spowodowany niegodziwością rodzaju ludzkiego leczymy, przy pomocy eliksiru z krainy mrozu i tysiąca jezior, zresztą skutecznie nadzwyczaj.
Błogość w nasze członki się wlewa, pozwalając nocy we władanie wziąć nasze sny. I tak oto dzień drugi upływa.


Oceny
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się , żeby móc zagłosować.

Świetne! Świetne! 100% [1 głos]
Bardzo dobre Bardzo dobre 0% [0 głosów]
Dobre Dobre 0% [0 głosów]
Średnie Średnie 0% [0 głosów]
Słabe Słabe 0% [0 głosów]
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło



Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło
Losowa Fotka
Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

Tomek
30-09-2022 11:23
Test Shoutbox'a
Copyright © 2022, Created by Acid Rain