Nawigacja
Ostatnie Obrazy
Najnowsze video
TEM2-294 w akcji
ST44-1113+SM42-693...
ST44-172, Nurzec
ST44-1109 Sycze
Targi Hobby Pozna...
M62M-014
Euronaft
SU46-041
ST44-2046
ST44-2026+ST44-2050
Ostatnie artykuły
Salon Hobby 2015 czy...
Rogowskie Impresje
Pobiedziska i Trybun...
Żnin 2015
Kolejna solówka
Aktualnie online
Gości online: 15

Użytkowników online: 0

Łącznie użytkowników: 26
Najnowszy użytkownik: kareks
Ostatnie komentarze
Teenage agv.gpus.lkm...
Impetigo: xyy.gxwb.l...
[url=http://hydroxyc...
[url=http://augmenti...
Confident tqs.huwh.l...
[url=http://buycloni...
Osler ksv.zpen.lkmk....
However, onb.ieol.lk...
Has vyw.mjbk.lkmk.eu...
[url=http://viagra96...
Kalendarz
Po Wt Śr Cz Pi So Ni
    1 2 3 4 5
6 7 8 9 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31    
Nawigacja
Artykuły » Wycieczki » Kłodzko i Głuchołazy
Kłodzko i Głuchołazy

AKT II


Pobudka, ciężko wstać, oczęta jak z ołowiu powiekami skryte, a czas goni, nikt czekać nie będzie, schodzimy na śniadanko, bo jak się okazuje można i zjeść, jeśli ma ochotę kto.
Syte śniadanie potęguje senność, pożegnań czas, bagaże, kufry, walizki, ostatnie tęskne spojrzenie, zimno jak diabli, raptem dwa stopnie. I to w zasadzie najciekawsza część dnia drugiego, reszta udręką będzie, a dowiemy się w swym czasie, o tym.
Na stacji w Kłodzku, wysadzamy desant, czyli mnie i Kudłatego, zadanie utrzymać przyczółki, mimo zdecydowanej przewagi wroga.
A wróg zewsząd jak pluskwy w pomarańczowych i żółtych kamizelkach wypełza. Szczerze mówiąc z niesmakiem obserwuję, obłąkańczy taniec, statywów w cenie kilkuset złotych, i aparatów z pisma Girl lub Bravo oraz doczepionych do nich MK.

 


Ileż można fotografować sprzęg, lub zestaw kołowy, ale co tam, niepozorny chłopina snujący się po peronie okazuję się organizatorem przedsięwzięcia, jeszcze chwila spędzona na obserwacji nieudolnej próby wodowania, i zasiadamy w wagonie na zarezerwowanych miejscach.
Piotrek z Kubą samochód ukryli na podwórku komendy, którą w przeddzień odnaleźliśmy popłoch wzbudzając u tubylców pytaniem o jej położenie, Maćka samochodem jechać będzie Wojtek, dobrowolnie rezygnując z jazdy na rzecz zaopatrzenia nas w transport do Kłodzka z Wałbrzycha.
Jesteśmy w komplecie, pociąg rusza i zaczyna się szaleństwo fotostopów, osiągając apogeum, gdy MK chcą fotografować tekatkę na tle współczesnego wiaduktu betonowego. Jeszcze kilka postojów było absurdalnie zbędnych, co sprawiło, że ciekawe miejsca oglądaliśmy z okna jadącego pociągu.


Kliknij by powiekszyć

Kliknij by powiekszyć

Kliknij by powiekszyć

Kliknij by powiekszyć

Jak z okładki
Foto: Kuba Sikora

Na wielkim wiadukcie
Foto: Kuba Sikora

Samotna tekatka
Foto: Maciej Zwoliński

Dziewczynka z parowozem
Foto: Maciej Zwoliński

Kliknij by powiekszyć

Kliknij by powiekszyć

Kliknij by powiekszyć

Kliknij by powiekszyć

Nad światem
Foto: Maciej Zwoliński

Prze głęboki las
Foto: Maciej Zwoliński

Jak za starych dobrych lat
Foto: Kuba Sikora

Zagubiony podróżny
Foto: Maciej Zwoliński

Kliknij by powiekszyć

Kliknij by powiekszyć

Kliknij by powiekszyć

Kliknij by powiekszyć

Drzewo z napletkiem
Foto: Paweł Radecki

Lwy ze Złotego Jaru
Foto: Paweł Radecki

Spotkanie
Foto: Paweł Radecki

Twarz za szybą
Foto: Maciej Zwoliński


W międzyczasie zwanym, dyskusja zażarta się wywiązała o wyższości miejsca, z którego robić należy zdjęcia pociągu na wiaduktach, pewien MK, o wielce nieprzyjemnej aparycji i jeszcze bardziej chropawym głosie próbuje udowodnić rację swą, jestem zaskoczony naszą łagodnością, za jego napastliwy ton i podskoki powinien zostać skarcony, ale cóż to w końcu pokojowa impreza.
Choć ręka świerzbiła mnie, gdy wciąż snuł się smród jeden w polskim mundurze i zarzuconej na niego "faszystowskiej" kamizelce DB, zwróciłem mu uwagę, ale okazał się głupszy od muła, nie zrozumiał.
Zdecydowana większość tzw. MK to ludzie chorzy, których trzeba izolować, ponieważ na takich imprezach wychodzi z nich, prawdziwe zwierzę, zupełnie jak w przypowieści o doktorze Jankielu i panu Hyclu, straszne, a najbardziej, że z bliska żaden nie ma odwagi dać głosu, anonimowo zaś bohaterowie z nich na miarę Sylwestra Rambo. Całkowity brak dystansu do siebie i otaczającego świata, dlatego rzadko z kamratami uczestniczymy w takich spędach.
Szkoda czasu i pieniędzy, choć widoki warte uwagi, wrócimy tu, w samotności kontemplować okoliczne ciekawostki.
Postój w Nowej Rudzie, wodowanie, pasażerom naszego pociągu opadają szczęki na widok Wojtka taszczącego prowiant, zamówienie na telefon, dostawa ekspresem.
W klimatycznych wagonach turkocemy się powoli, z okien obserwując postępująca degradację do niedawna działających fabryk, opuszczone stacje, zdewastowane nastawnie, mało budujący widok.


Kliknij by powiekszyć Kliknij by powiekszyć Kliknij by powiekszyć Kliknij by powiekszyć

Nowa Ruda
Foto: Piotr Chorąży

Odjazd ze Ścinawki
Foto: Paweł Radecki

Wśród traw
Foto: Paweł Radecki

Ścinawka
Foto: Kuba Sikora


I na koniec wypadek, który całe szczęście nie przyniósł nieszczęścia, które o krok pozostało, Radek otworzył okno, może zbyt gwałtownie, może nie, dość, że się zacięło, ze wszelkich sił próbowaliśmy je zamknąć, bezskutecznie, gdy Piotrek chciał to uczynić, szyba prysła jak czar całej imprezy, w dziesięć minut po rozpoczęciu.


Kliknij by powiekszyć Kliknij by powiekszyć

Szklarz Piotrek
Foto: Maciej Zwoliński

Kudłaty w przedziale cabrio
Foto: Piotr Chorąży


Szczęście w nieszczęściu, że nie trafił ręką na odłamki, bo impreza skończyłaby się w szpitalu, pytanie się ciśnie, jaki idiota podczas remontu wagonu oszczędzał na szkle, zamiast szyb hartowanych, jako bezpieczne znanych, wstawił zwykłą czteromilimetrową szybę okienną.
Głosy oburzenia, bo przecież kilka piw wypili i demolują pociąg, tak a innych w Matrixie przebywających od samego początku nikt nie widział.
Dojeżdżamy do Wałbrzycha, nie zatrzymując się na klimatycznym wiadukcie nad ulicami miasta, światło już mizerne, ale wszyscy, no prawie, oprócz nas, mają zdjęcie wiaduktu z epoki IV Rzeczypospolitej, a może nawet TIR-a po nim sunącego.
Szkoda trochę, że tak szybko, że nie dwa miesiące wcześniej, gdy pogoda bardziej sprzyjająca była, i warunki do robienia zdjęć lepsze były.
Wysiadamy, kierowcy odjeżdżają, a my z Radkiem znów sami, z obrzydzeniem już patrzę na osobników w kamizelkach, oblegają lokomotywę jak muchy sami wiecie co.
Przed nami prawie dwie godziny snucia się po stacji, w zapadającym zmierzchu przy spadającej gwałtownie temperaturze. Zwiedzamy szopę, stację z jednej strony i z drugiej, ruch spory, w pewnym z krzaków wybiega coś, co z początku za psa wziąłem, a okazało się zapchlonym lisem. Wiedzę o insektach go gryzących czerpię z zachowania jego.
Wracamy na peron, znów słychać parowóz, widać kłęby dymu, oraz "czerwone kamizelki". Myśleliśmy, że pociąg z Tkt48 odjedzie do Wrocławia na "haku", ale po godzinie pojawia się w peronie i zaprzęgnięty do wagonów, po żenującej zapowiedzi Pana udającego megafon, odjeżdża w siną dal, lub może trochę bliżej.
Zjawia się nasz pojazd, w samą porę, Kudłaty osiąga stan krytyczny, chwila dzieli nas od eksplozji, ruszamy w milczeniu.
Kierunek Wrocław, niewielki pięciokilometrowy korek przed wjazdem, panowie ze spec-służb liczą natężenie ruchu, z trzech pasów robiąc tylko jeden.
Miasto nad Odrą, rozświetlone, wszędzie świąteczne dekoracje, żywiej niż w naszym wesołym miasteczku, mieszkańcy sympatyczni, niestety nie wszyscy.
Dalej i dalej po wrocławskim objeździe kilkunastominutowym (rozkopali jak zwykle), kończą się zabudowania, ciemność, korki, światła miasteczek, miast, oczywiście kolacja w miejscowości Walichnowy, w czymś, co nie wiem jak nazwać, większość gości to miejscowa żulernia, reszta podróżni, panienki z obsługi zmęczone i zabiegane, mimo to smakowitym kąskiem mogłyby być.
Koniec wieczerzy, czas do domu, co niebawem nastąpi. Mija ostatni dzień.


EPILOG

Wielkie dzięki dla:
Wojtka, który poświęcenia dar złożył, dostarczając nam nektar chmielowy i prowiant w postaci ciasta na licznych postojach, wzbudzając zazdrość tłumów.
Kudłatego, za filozoficzną dysputę w chłodzie dworca wałbrzyskiego, o posiadaniu i aspektach wszelakich stanu tego.
Dla Kuby, za transport i logistykę.
Dla Zvolinki, co łagodziła swą obecnością obyczaje i słów nieprzyzwoitych potok tamowała.

Relację z wyprawy, jeszcze zmęczony po podróży,
spisał Wasz ukochany Kpt. Nemo.

Oceny
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się , żeby móc zagłosować.

Świetne! Świetne! 100% [1 głos]
Bardzo dobre Bardzo dobre 0% [0 głosów]
Dobre Dobre 0% [0 głosów]
Średnie Średnie 0% [0 głosów]
Słabe Słabe 0% [0 głosów]
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło



Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło
Losowa Fotka
Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

Tomek
30-09-2022 11:23
Test Shoutbox'a
Copyright © 2022, Created by Acid Rain