Nie zawsze piątek trzynastego jest
dniem pechowym, ten był dla nas szczęśliwy, ponieważ udało się sprawnie i o
czasie wyjechać na imprezę w Bieszczady.I tak sobie pojechaliśmy, jeden postój
robiąc na CMK, chwila i piękny „byk” w ścielącym się słońcu radował nasze
oczęta.
|
CMK - Pierwszy byk
Foto: Paweł Radecki |
Połykamy kilometr za kilometrem , pięciu nas było, Piotrek Chorąży, Tomek
Szoszyn, Radek Pasternak, za kółkiem Kuba Sikora i ja. Miasta i wsie, do kolacji
zasiadający, przed telewizory, w cieniach drzew skradający pocałunki, wszystko
to za nami ginie w mroku, mroku i ulewnym deszczu, który nas martwi, ale nie
honor zawrócić. Późna kolacja w zajeździe „Pod Skałą”
gdzie sympatyczne blond dziewczę z godną podziwu cierpliwością, znosiła nasze
szczeniackie wygłupy, staropolski żur, tęskne spojrzenie i dobranoc. Jechaliśmy, jechaliśmy aż
dojechaliśmy, w Cisnej nocleg odnaleźliśmy, krople na sen na chmielu, kąpiel i
Morfeusz nas, na godzin siedem, w ramiona bierze. Nocleg przyzwoity a co najważniejsze
niedrogi był, co stokrotnie nas ucieszyło, wspominam o tym bo informacja jest to
istotna ale dopiero w części dalszej tej opowieści. Dzień czternasty miesiąca, nabywamy
śniadanie w sklepie gawędząc ze sprzedawczynią, niespełna trzy kilometry i
wjeżdżamy na teren lokomotywowni Majdan, skąd w świat nas powiedzie przygoda. „Lasek” już pod parą, pieczołowicie
trwa nawęglanie przy pomocy wiaderka, jest już kilkoro uczestników, o dziwo brak
pomarańczowych kamizelek i gili do pasa, manewry, kłęby pary i dymu, trzaskają
migawki, pierwsze epitety, z niepokojem spoglądamy w wciąż zasnute chmurami
niebo.
|
|
Nawęglanie
Foto: Paweł Radecki |
W obłokach
Foto: Paweł Radecki |
Pojawia się organizator imprezy,
trwają ustalenia co do składu pociągu, jedziemy bez „klasy” czyli wagonu
osobowego, muszę przyznać iż sceptycznie do tego pomysłu pochodziliśmy na
początku, przekonując się wraz ze znikaniem chmur. Do dyspozycji ponad czterdziestu osób
są dwa wagony z drewnem i dwie platformy z czego jedna ma dziurawą podłogę,
pospiesznie łataną przy pomocy belek i desek. Myślę że organizator powinien
wcześnie zadbać o należyte przygotowanie taboru, ale może się mylę, może nie
powinienem grymasić, bo a nuż nie zabiorą mnie znów. Wyjeżdżamy z opóźnieniem, stoimy na
podeście wózków do przewozu dłużyc, na wszystkich leci sadza i dym, ale wszyscy
są zadowoleni. I tak wędząc się jedziemy sobie i
fotostopujemy sobie, a każdy wspomniany coraz śliczniejszy jest, szkoda tylko że
przy występowaniu tak wielu budowli inżynieryjnych, na żadnej nie przystanęliśmy.
|
|
|
W drodze
Foto: Paweł Radecki |
Las na tle lasu
Foto: Paweł Radecki |
Na przejeździe
Foto: Paweł Radecki |
Pięknie jest i tak radośnie, krew
krąży szybciej, co chwila coś ciekawego, postój na mijance „czajniczek” poturlał
się na wodowanie, a my rozmawiamy poznając uczestników tej wyprawy.
|
W drodze do wodopoju
Foto: Paweł Radecki |
Napojony parowóz my też, szlak wije
się zakosami, mijamy retorty do wypalania węgla drzewnego i ich dzielną obsługę,
jeszcze jeden zawijas i wtaczamy się na stację Balnica naszej podróży kres, co
sił w nogach pędzimy do sklepu, ceny trochę studzą nasze rozpalone głowy, trzy
gatunki piwa każde po złotych pięć, szok a biorąc pod uwagę że w smaku trochę
słabe są, jeszcze większy. W tym czasie na stacji manewry
przeformowanie składu, oraz oczekiwanie na planowy skład z turystami który
musimy przepuścić.Znudzeni oczekiwaniem pieszo udajemy
się naprzeciw, sesja zdjęciowa pod retortami gdzie dały znać o sobie różnice
zdań i upodobań, jedziemy dalej, słońce grzeje ale o tym wieczorem dane nam
będzie się przekonać, idylla, aż bach i stoimy, z ust do ust ( Ci co myślą o tym
o czym my nie, rozczarują się) wieść się podaje że coś się zepsuło, konsylium,
mechanicy, organizator, gawiedź, ruszmy powoli, ostrożnie można powiedzieć jak
młodzi kochankowie, i tak do stacji, majestatycznie, a tu po szczegółowych
oględzinach już wiemy że dalej to sobie nie pojedziemy, bynajmniej nie
parowozem.
|
|
Powrót
Foto: Paweł Radecki |
Nieopodal węglarzy
Foto: Paweł Radecki |
Tu ciśną na usta słowa gorzkie, bo to
tak jak kierowca po zimie wsiada w samochód i bez przygotowania wehikułu udział
w rajdzie Paryż –Dakar chce brać, tak i tu brak troski, awarią się zakończył, a
nie tak miało być. Od tego momentu choć wielu się ze mną
nie zgodzi mogło być tylko gorzej, niemniej jednak moje zdanie jest to i jeszcze
kilku osób. Do składu zaprzęgamy lokomotywę
spalinową, ale to już nie to, bo jak to taki szmat drogi i zwykła spalinówka, no
może nie zwykłą bo bieszczadzka, ale żal. I choć podróż do Przysłupa nie
najgorszą była, słońce dopisało i dwie urocze dziewczątka w barze też jakby na
miejscu były ze swym poczuciem humoru i jędrnymi cycuszkami, to w głębi jakiś
niedosyt pozostał, taki smutek wpełzający, tym szybciej im szybciej słońce nas
opuszczało. Znów manewry, powrót, fotostopy w nie
zawsze odpowiednim miejscu, powtarzanie najazdu, bo się igły na drzewach źle
ułożyły, zachodzące słońce, chłód ,zmęczenie, irytacja.
|
|
|
Cisna już ze spalinówką
Foto: Paweł Radecki |
Fotostop
Foto: Paweł Radecki |
Kolejny fotostop
Foto: Paweł Radecki |
|
|
|
Dojeżdzamy do Przysłupa
Foto: Paweł Radecki |
|
Powrót
Foto: Paweł Radecki |
Dotarliśmy, ale to nie koniec, trzeba
dostać się do Dynowa gdzie ukołysać się mamy do snu, ściskamy tych których już
nie zobaczymy (na tej imprezie) kupujemy książki o „węglówce” . Wsiadamy i pomykamy w stronę Sanoka
gdzie postanawiamy coś zjeść, ale zanim tam dojedziemy to kręte drogi zawiodą
nas do Rzepedzi. Pusto, cicho tylko ptaków śpiew kilka zdjęć i następna stacja
Szczawno Kulaszcze, i tu podobnie, na pamiątkę zabieramy garść wspomnień i
ziarenko piasku, krętą miedza pośród pól dojeżdżamy do Zagórza. Późno już trochę, wśród miejscowych
przedstawicieli fauny i flory, wzbudzamy co najmniej zdziwienie, rozpełzamy się
po stacji. Zmierzcha w mieście Sanok do
restauracji „Skorpion” wstępujemy, na staropolski żurek, wzbudzając sensację,
zamówieniem tegoż z jajkiem i kiełbasą, jak nam wyjaśnia mało uśmiechnięte
dziewczę takiego nikt jeszcze nie zamawiał. Posileni, oszołomieni słońcem i
powietrzem pomykamy w noc ciemną do Dynowa, gdzie ma być nocleg, jest owszem ale
czy to nie przesada, pięcioosobowy pokój, jeden śpi na dostawce, po pięć dych od
głowy, oj nocowało się w lepszych warunkach i tańszych, ale organizator to
zarezerwował, w sumie nie on płaci ot co. Szósta rano pobudka, zdecydowanie o
nieludzkiej porze, jak się okaże wstając o siódmej też byśmy zdążyli. Tej części dnia nie opiszę bo i nie
ma czego, jechaliśmy samochodem, fotografując w różnych miejscach, niestety
organizator za nic nas miał, fotostopu na wyjściu z tunelu, jakże kultowego nie
zrobił, a my jak głupcy przez dżunglę się przedzieraliśmy, eskapadę tą Kudłaty
przypłacił kąpielą w strumyku oraz znacznym pogorszeniem humoru, co i na nas się
odbiło. Na stacji ....krzyżowanie się
pociągów, dyskusja o należności za imprezę, kolejny zgrzyt, w trakcie
organizator podnosi cenę, bo mu frekwencja nie dopisała, kończy się na tym że za
niezbyt udany dzień płacimy po 140 PLN co jest rozbojem na prostej drodze. Ale mądry Polak po szkodzie, nauka na
przyszłość.
|
|
|
Z mgły się wyłania
Foto: Paweł Radecki |
Po drodze
Foto: Paweł Radecki |
Na polu
Foto: Paweł Radecki |
|
|
|
W morzu traw
Foto: Paweł Radecki |
|
Kańczuga, krzyżowanie się pociągów
Foto: Paweł Radecki |
Opuszczamy Kańczugę w minorowych
nastrojach, mknąć co sił w stronę LHS-ki, co chwila pada, czasami leje, ale nic
to, po drodze co jakiś czas spotykamy „byka” wciąż tego samego, chwila na
wymarłej stacji Staszów, krótki postój w miejscowości Ruda, ceremonia mijania
się dwóch składów z obowiązkową pogawędką maszynistów. I tego dnia ostatni
przystanek nieopodal miejscowości Kije, gdzie po długim oczekiwaniu w coraz
gorszym świetle, wreszcie nadjeżdża długo oczekiwany bo słyszany od dawna skład
z trzema „gagarinami „. Miasta i wsie a na koniec znów postój
na CMK, fioletowa 08 i jeszcze 09 oto nasze trofea, tak kończy się nasz dzień,
czeka nas jeszcze droga do domu, czasami na skróty które nimi wcale nie są, na
parkingu PŁ przeformujemy się, po chwili Piotrek wysadza mnie pod domem.
|
|
Mijanka na LHSie
Foto: Paweł Radecki |
Staszów w deszczu
Foto: Paweł Radecki |
|
|
Często spotykany byk
Foto: Paweł Radecki |
Ostatnia fotka tego dnia
Foto: Paweł Radecki |
Już wiemy że na jesień znów tu
przyjedziemy, ale tylko na kolejkę leśną, Przeworsk sobie darujemy, a noclegi
zawsze sami załatwiać już będziemy. Wiele gorzkich słów padło pod adresem
organizatora, ale czy to coś zmieni, Ci którzy go ubóstwiają do dni ostatnich
swoich lub jego to czynić będą, tym którym od pierwszego wejrzenia obmierzł,
sympatią go nie obdarzą, tak to już jest na tym łez padole.
|
|
|
Smakowy hamburger z kota
Foto: Paweł Radecki |
Na szczycie
Foto: Paweł Radecki |
Prostujemy kości
Foto: Paweł Radecki |
|
|
|
Bieszczadzkie klimaty
Foto: Jakub Sikora |
Bieszczadzkie klimaty
Foto: Jakub Sikora |
Wyjazd z pełną parą
Foto: Jakub Sikora |
|
|
|
Na szlaku do Balnicy
Foto: Jakub Sikora |
Powrót do Majdanu
Foto: Jakub Sikora |
Prezes na szczycie
Foto: Jakub Sikora |
|
|
|
Wesoła kompania
Foto: Jakub Sikora |
A cóż to Prezes wypatrzył?
Foto: Jakub Sikora |
To mistrzowie jogi z Bieszczady po
osiągnięciu punktu ZEN!
Foto: Jakub Sikora |
Dla Was to w skrócie opisał nie do
końca uszczęśliwiony Wasz ulubieniec
Kpt.Nemo.
|